W gabinecie często spotykam się z opinią pacjentów, że jak pójdą do szpitala , to lekarze zrobią im „wszystkie badania” i ustalą rozpoznanie. logicznie rzecz biorąc, w naszej rzeczywistości NFZ, trzeba mieć kontakt z lekarzem pracującym w szpitalu, który te wszystkie badania zrobi (oczywiście NFZ nie pozwoli na taką drogą szeroka diagnostykę – trzeba robić tylko minimum wg procedur). Stąd prawdopodobnie pacjenci na prywatne wizyty wybierają się do lekarzy pracujących w szpitalach.
Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. O prawidłowym rozpoznaniu nie decydują badania dodatkowe lecz badanie lekarskie. Szczegółowo zebrany wywiad, i badanie przedmiotowe. Na to potrzeba czasu i wiedzy i doświadczenia, którego w szpitalu brakuje.
W książce „Rozpoznanie różnicowe w medycynie wewnętrznej. Od objawu do rozpoznania” Walter Siegenthaler. Medipage Warszawa 2009 autor podaje, że:
„Dokładność diagnostyczną rzędu 70% osiąga się przez drobiazgowe zebranie wywiadu i skrupulatne badanie; wyniki wprowadzające w błąd należą do rzadkości (<5%). Same analizy i badania obrazowe dają tylko 30-procentową gwarancję diagnostyczną, a wyniki wprowadzające w błąd występują w 10% takich przypadków. Niewystarczające dane z wywiadu i badania z powodu braku czasu , niedostatecznej wiedzy lub braku komunikacji mogą nie zostać nigdy skompensowane przez dalsze badania”
Wynika z tego, że dokładne zebranie wywiadu i zbadanie pacjenta 9czego nie trzeba robić w szpitalu) pozwoli na zaplanowanie jak najbardziej trafnego zestawu badań dodatkowych, a tylko niezbędne (np. biopsja torakochirurgiczna) trzeba będzie wykonać w warunkach szpitalnych (nie zawsze też musi się to skończyć na hospitalizacji ). Zdarza mi się coraz częściej, ze badania niezbędne do pełnej diagnostyki są przepisywane z kart informacyjnych z poprzednich pobytów lub są zlecane do wykonania ambulatoryjnego – np. gastroskopię czy kolonoskopię.
Czasem pacjenci żartują sobie przynosząc wyniki zleconych przeze mnie rzadkich badań. Kiedy na 6 badań – 4 wykrywają one możliwe jednostki chorobowe mówią, że chyba powinienem grać w Lotto, przy takiej trafności rozpoznań. Niestety czasem trzeba kilku godzin rozmowy z pacjentem i dalszej analizy przypadku w domu, aby te 6 badań wybrać do przeprowadzenia.
Wracając do nadziei pacjentów na rozpoznanie choroby w warunkach szpitalnych. Wiele osób nie potrafi przeliczyć straconych dochodów w czasie pobytu w szpitalu. Czasem w ciągu tygodnia obserwacji potrafią stracić kilka tysięcy złotych – a jedno badanie rezonansem magnetycznym i komplet badań może kosztować do 1,5 tysiąca złotych (taniej niż przegląd samochodu).